Nie chciał mnie nikt. NIKT

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Nie chciał mnie nikt. NIKT

13 sierpnia 2021 Dzieci 0


Każdego dnia mijam ludzi, ich skrywane przed światem historie. Nie znam ich.
 
Podobnie jak setek tysięcy osób, których profile i szczątkowe wypowiedzi pojawiają się na Facebooku i giną pod naporem kolejnych.
 
Niektórzy mają jednak ten dar, by zatrzymać przy sobie. Pozwalają zajrzeć głębiej, ponieważ mają dość odwagi, by podzielić się swoją opowieścią.
 

Oto historia Magdaleny.

 

Piętka

 
W wieku 5 lat trafiłam do domu dziecka. Przez przypadek, ponieważ od zawsze panowała znieczulica w stylu: „nie interesuj się, to nie nasza sprawa”.
 
Moi rodzice byli alkoholikami.
 
Pewnego razu kobieta, która była moją mamą, kupując alkohol, zostawiła mnie w sklepie. Ekspedientka znalazła mnie siedzącą pod regałem i jedzącą piętkę z chleba.
 
Zainteresowała się, czemu suchy chleb, a nie słodycze?
 
Byłam odwodniona i niedożywiona. Zabrała mnie opieka i tak znalazłam się w miejscu, w którym można liczyć tylko na siebie.
 

Dzieciństwo

 
Od tamtego czasu był dom dziecka, rodzina zastępcza, dom dziecka i tak w kółko.
 
Na początku nie rozumiałam, dlaczego nie ma mamy, taty. Z czasem zobaczyłam, że chociaż nie mam tam miłości, dostaję jedzenie…
 
Miłości i uczuć nigdy nie doświadczyłam w domu, więc dla mnie było na razie na plus.
 
Zaznałam tam więcej życzliwości, kontaktu z innymi oraz przede wszystkim więcej spokoju niż w domu rodzinnym.
 
Więc raczej wspominam to jako coś dobrego.
 
Koleżanki. Kiedy już się zaprzyjaźniałam, były zabierane. Mam do dzisiaj kontakt z jedną z opiekunek. Zawsze starała się przyjść do mnie, żeby przytulić przed zaśnięciem.
 
Pani Monika. Robiła to do końca mojego pobytu.
 

Chleb w kawałeczkach

 
Z tego co się dowiedziałam, rodzice prawdopodobnie nie dawali mi normalnych posiłków – tylko samo mleko w butelce lub kaszki.
 
Miałam niewykształcone mięśnie żuchwy i słabe napięcie mięśniowe. Musiałam się uczyć przeżuwać.
 
Pamiętam, że chleb krojono mi w kawałeczki i każdy kawałeczek musiałam przeżuwać ileś razy, a Panie siedziały i liczyły. Żeby wypracować mięśnie.
 
Nie wiem, czy to nie było powodem, że mnie oddawano. Ostatni raz w rodzinie zastępczej byłam w wieku 7 lat.
 
Później już nikt mnie nie zabrał. Przyjeżdżali po mniejsze dzieci. Mijały lata, byłam coraz starsza, a starszemu już całkiem ciężko zostać adoptowanym.
 
Mieszkałam tam 18 lat.
 

Pielęgniarka

W domu dziecka była pielęgniarka – Pani Maria. Zawsze chodziłam do niej i zamęczałam pytaniami o zastrzyki, opatrunki, narzędzia.
 
Kiedy badała dzieci, prosiłam, bym mogła popatrzeć. Powiedziałam jej wtedy: Pani Mario, jak dorosnę, to będę taka jak Pani.
 
Po wyjściu nie mogłam się odnaleźć. Pracowałam, studiowałam. Poszłam na wymarzone pielęgniarstwo.
 
Aby się utrzymać, dorabiałam – głównie w sklepach spożywczych, choć w pewne wakacje zdarzyło mi się pracować w sklepie zoologicznym.
 
Studia okazały się strzałem w dziesiątkę.
 
Aczkolwiek na praktykach zaczęłam trochę wątpić, kiedy zobaczyłam pierwszą krew i cierpienie pacjentów. Chciałam zrezygnować. Ale wtedy Pani Maria, do której zadzwoniłam w żalu, powiedziała mi:
 

Dziecko, zawód pielęgniarki to nie tylko osłuchanie pacjenta, zrobienie zastrzyku.
 
To wszystko, co widziałaś do tej pory, to był Twój mały świat, zamknięty za murami.
 
W prawdziwym świecie, gdzie jesteś teraz, jest wiele cierpienia, krwi i bólu.
 
I teraz musisz sobie odpowiedzieć, czy jesteś w stanie się z tym zmierzyć.
 
Ze świadomością, że dzięki Tobie ból u pacjenta ustąpi.

 

Chłopak

 
Na studiach miałam wrażenie, że każdy, kto się do mnie odzywa, wie, skąd jestem i że za chwilę zostanę wyśmiana.
 
Z czasem zrozumiałam, że są ludzie i ludzie.
 
Pod koniec studiów poznałam chłopaka. Totalny łajdak i pijak, ale mnie chciał. Nawet powiedział, że kocha.
 
Wow, ktoś mnie chciał!
 
Były czułe słowa, przytulanie, mówienie jaka jestem ważna. Że kocha, że jestem całym jego światem. Były kwiaty i czekoladki. Nikt mnie tak wcześniej nie traktował.
 
Byłam wniebowzięta.
 
Skończyłam studia i moje upragnione „ktoś mnie chciał” prysnęło, kiedy pierwszy raz mnie uderzył. Z początku wydawało mi się, że mam przy nim ciepło i życzliwość.
 
Nie znałam tych uczuć i się myliłam. Zaczęły się wyzwiska, złe traktowanie – to, co pamiętałam z rodzinnego domu.
 
Nie chciałam skończyć jak moja mama. Prawdziwą życzliwość poznałam dopiero, kiedy zostawiłam wszystko za sobą.
 

Drugie podejście

 
Spakowałam potrzebne rzeczy, zabrałam samochód i 700 złotych. Wyjechałam do innego miasta. Dużego.
 
Pomyślałam: więcej możliwości, tym razem musi się udać.
 
Szukałam pracy, a że miałam jedynie 700 zł potrzebne na jedzenie – i nie wiedziałam, kiedy cokolwiek znajdę – mieszkałam w… samochodzie.
 
Po tygodniu znalazłam pracę jako pielęgniarka. Byłam szczęśliwa.
 
Mogłam w pracy zjeść i się wykąpać. Dalej spałam w samochodzie. Musiałam poczekać na pierwszą wypłatę.
 

Obiad

 
Pewnego dnia do okna samochodu zapukał kolega z pracy. Informatyk. Powiedział, że obserwuje mnie od dłuższego czasu – mieszka niedaleko i widzi, że nocuję w aucie.
 
Dlaczego?
 
Odpowiedziałam, że póki nie dostanę pieniędzy, nie mam gdzie się podziać. I żeby nie mówił ordynatorowi.
 
Zaproponował pokój w swoim domu, bo i tak ma pusty. Zażartował, że póki co w zamian mogę coś czasem ugotować.
 
Przystąpiłam do dzieła.
 
Przyrządziłam schabowego, ziemniaki i mizerię. Schabowy, bo mówił, że lubi schabowego z kością. Usmażyłam. Tylko kość odcięłam – nie wiedziałam, że cały smak w tej kości.
 
Gotuję już 5 lat. I jestem jego narzeczoną.
 
Obcy człowiek wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a nie musiał.
 

Epilog

 
Na tym kończy się opowieść Magdy.
 
A może, dopiero zaczyna?
 

Zadania dla Ciebie

 
1. Pomyśl o kimś z Twojego otoczenia, kto zmaga się z niepełnosprawnością lub innym rodzajem wykluczenia.
 
Czy jest coś, co mógłbyś dla niego zrobić?
 
Utworzyć zbiórkę, podzielić się dobrą radą lub po prostu potowarzyszyć mu w trudnej codzienności?
 
Pamiętaj, że często to nie pieniądze są tym, co możesz zaoferować najcenniejszego.
 
Wędka jest lepsza od ryby.
 
Byle tylko nie okazała się zbyt ciężka dla tego, komu ją wręczasz.
 
 
2. Przejrzyj istniejące portale fundraisingowe.
 
Zwróć uwagę na prośby napisane w sposób nieporadny, niemal beznadziejnie wołające o pomoc.
 
Skontaktuj się z organizatorem i okaż zainteresowanie.
 
Prawdziwe historie mają to do siebie, że nie ma w nich sztucznie brzmiących zdań i przesadnego formalizmu.
 
Są niewymuszone, proste, nienapompowane. Jeśli czujesz, że możesz i chcesz pomóc – nie wahaj się.
 
Jutro może być już za późno.
 
 
3. Czy znasz rodziców, którzy nie mogą mieć dzieci, a mają opory przed adopcją / przyjęciem dziecka do rodziny zastępczej? Podziel się z nimi tym artykułem!
 

 
 
 

Autor: Klaudia Godlewska

Niegdyś potwornie nieśmiała, lękająca się własnego cienia i zagubiona w świecie niespełnionych snów. Dziś copywriterka i dziennikarka, która nie boi się zadawać pytań. Entuzjastka long life learning. Od zawsze artystyczna dusza, realizuje kolejne marzenia, codziennie tworząc coś nowego – tekst, czapkę robioną na drutach, rysunek lub po prostu dobry obiad.
 
 
 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *