Prosta(?) metoda pracy zdalnej, która zmienia przeciętniaka w mistrza

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Prosta(?) metoda pracy zdalnej, która zmienia przeciętniaka w mistrza

25 sierpnia 2021 Copywriting Zdrowie 0

Jak wyglądała moja praca przez ostatnie 10 lat?

Schemat był następujący:

Włączałem laptopa, klikałem ikonę edytora tekstu.

Jedno zdanie artykułu, a potem wejście na FB.

Drugie zdanie i wejście na Twittera.

Trzecie zdanie i wejście na YouTube.

Czwarte zdanie i przerwa.

W pojedynku, który toczyło pisanie tekstu o czymś nudnym z czytaniem internetowych treści pełnych informacji i emocji – zwycięzca mógł być tylko jeden.

Nie, nie był nim mój klient.

Nie byłem też nim ja.
 

Ćpun treści

Zasłyszałem gdzieś kiedyś określenie „ćpun treści”.

Przez lata byłem takim ćpunem. Wchłaniałem wszystko, co miało w swoim składzie litery.

Miało to swoje dobre strony, ale tych ciemnych było znacznie więcej. Najgorszą było uzależnienie.

Bezskutecznie próbowałem to zmienić. Udało mi się to całkiem niedawno.
 

Jak wygląda moja praca teraz?

Dzień zaczynam od szklanki wody (Michał Barczak, dzięki za inspirację!).

Włączam laptopa, ale modem zostawiam w innym pomieszczeniu, żeby odsunąć pokusę.

Jest wcześnie rano. Bardzo bardzo wcześnie.

Otacza mnie półmrok łamany przez ciemność.

I niemal doskonała cisza, którą przerywają dźwięki któregoś z kilkudziesięciu gatunków ptaków osiadłych w pobliżu.

Jedynym źródłem światła w pokoju jest ekran laptopa.

Jedynym źródłem dźwięków – żołądek zdziwiony tym, że ja już pracuję, a on jeszcze niczego nie przekąsił.

Klikam ikonę pliku z artykułem. Zaczynam pisać.

Wchodzę całym sobą, wszystkimi myślami do świata tekstu, który tworzę.

Nic mnie nie rozprasza. Nie słucham nawet muzyki, czyli tego, co zawsze dawało mi kreatywnego kopa.

Piszę jakieś zdanie i nie przeskakuję co chwilę do internetu, bo laptop nie jest podłączony do sieci.

Piszę więc kolejne zdanie i kolejne i tak dalej.

Wyraźnie widzę postępy, jakie robię z każdą kolejną literą. Mojemu mózgowi zaczyna się podobać taka ciągłość.

Co prawda nadal domaga się „działki socialmediowych treści”, ale jego prośby są coraz słabsze.

Coraz rzadziej chce mi się zajrzeć na FB czy gdziekolwiek, gdzie są jakieś ciekawe teksty.

Nie robię jednak tego, bo czuję, że mój mózg już mnie nagrodził za dobrą pracę i ukończenie kolejnego zadania.

Nie potrzebuję już narkotycznego „cukierka” od Marka Cukier…
 

Efekty? Fenomenalne!

Skutek tego jest taki, że w ciągu godziny robię tyle, co dawniej przez cały dzień.

Po takiej godzinie jestem wyczerpany umysłowo, ale szczęśliwy jak cholera!

Szczęśliwy tą wolnością, którą odzyskałem po latach tkwienia w nałogu.

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wspaniałe jest to uczucie.

Jeśli dobrze pójdzie, to w rok zrobię tyle, co w 10 lat.

Nadrobię tak głupio stracony czas.

Jeśli dobrze pójdzie…

***

(Ten tryb działania nosi nazwę „praca głęboka”. Zachęcam Cię do sięgnięcia po książkę o tym samym tytule.)
 
 
 

Autor: Maciej Wojtas

Copywriter, autor kursu copywritingu dla katolików, założyciel agencji storytellingowej MaciejWojtas.pl, pomysłodawca tego portalu.
 
Zapraszam na https://maciejwojtas.pl
 
 
 

 
 
 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *