Powstań, przyjaciółko ma!

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Powstań, przyjaciółko ma!

10 sierpnia 2021 Duchowość Świadectwa 0


Czwarta nad ranem to niekoniecznie tylko pora na śpiewanie smutnych piosenek.
 
Otwieram okno klasztornego pokoju dla gości.
 
Drewniane framugi nie poddają się, trzeba szarpnąć, ale widok jest tego wart.
 
Nad jeziorem unosi się mgła, gdzieś daleko migoczą delikatne światła.
 
– Boże, dziękuję Ci, że mnie obudziłeś! – mówię trochę za głośno, bo współlokatorka dodaje spod kołdry:
 
– A ja Ci dziękuję, że mogę jeszcze pospać.
 
 
 
Zabieram plecak z aparatem i zbiegam na dół.
 
Jezioro Mogileńskie budzi się z głębokiego snu.
 
Wschodzące słońce maluje mgły na fioletowo, różowo, złoto, mlecznie.
 
Wszystko zmienia kształty, gubi się jeszcze w mokrym puchu.
 
Słychać pierwsze pokrzykiwania ptaków, pojedyncze puknięcia wioseł o zagubione we mgle łódki.
 

(fot. Renata Czerwińska)
 
Idę wzdłuż plaży i już sama nie wiem, czy fotografować, czy kontemplować.
 
Śmieję się do Boga: „Zrobiłeś to dla mnie? Naprawdę?”.
 
Wiem, że jestem córką Króla.
 
Ile już razy mój Ojciec Niebieski podnosił mnie, otrzepywał, pomagał zaczynać od nowa?
 
 
 

Nic się nie zmieni

 
Kiedy prawie 20 lat temu kończyłam studia, znalezienie pracy graniczyło z cudem.
 
Zwłaszcza pracy w zawodzie.
 
Moi rówieśnicy wyjeżdżali za granicę na zmywak, zrywanie truskawek, sprzątanie.
 
Nie miałam odwagi, byłam też coraz mniej sprawna.
 
Kiedyś usłyszałam opowieść koleżanki o tym, jak sprzątała na lotnisku i jedynym sposobem na odpoczynek było zamknięcie się w toalecie.
 
Wiedziałam, że to nie dla mnie.
 
Ale w moim mieście zajęcia nie było.
 
Gdzieś na dwa miesiące, gdzieś na trzy, żeby usłyszeć, że:
 
„ty z takimi nogami zaraz stąd wylecisz” (nieważne, że podpowiadasz klientom księgarni ciekawe pozycje),
 
„może pani zwiedzić nasze miasto” (bo w ciągu trzech miesięcy na zastępstwie nie poradziłaś sobie z klasą, która doprowadziła wychowawczynię do wzięcia urlopu zdrowotnego),
 
„i niech pani nie myśli, że coś się zmieni” (kiedy pracujesz na portierni w akademiku i masz świadomość, że twoja magisterka była jedną z najlepszych na wydziale).
 
 
 
Łatwo sobie wmówić, że to ze mną musi być coś nie tak, prawda?
 
Jeśli do tego okazuje się, że bliskie ci osoby mają cię gdzieś i zostajesz sama z problemami, przychodzi ona.
 
Wysysa siły.
 
Wyłącza światło.
 
Sprawia, że zwijasz się w kłębek na łóżku i boisz się wyjść na ulicę.
 
Już wiesz, że nic się nie uda. Że jesteś do niczego.
 
Że nie ma sensu nic szukać, bo i tak cię odrzucą.
 
Bezsilność. Strach. Podejrzliwość wobec wszystkich dookoła.
 
 
 

Powstań!

 
Nadchodzi przełom roku.
 
Moja wspólnota jedzie na ślub znajomych spod Łodzi.
 
Będzie śpiew, scenka ewangelizacyjna, wspólna zabawa.
 
Pada absurdalna propozycja: że mam jechać, że będę potrzebna.
 
Jasne, ja co się boję ludzi, mam się bawić na weselu.
 
Jakoś to robią, że wsiadam z nimi w pociąg, chociaż podróż to koszmar.
 
Docieramy na miejsce, zespół przygotowuje się do posługi muzycznej.
 
W kaplicy krzyż franciszkański – bardzo mi bliski, przypominający wyjazdy na spotkania Taize.
 
Patrzę na ten krzyż i słyszę, jak mój Król mnie woła: „Co ty robisz?”.
 

(fot. Renata Czerwińska)
 
Przede Mszą dziewczyny piłują zawzięcie „Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma i pójdź // Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł // Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic”.
 
I wiem, że chociaż to dla młodych – to jednak także do mnie.
 
To początek uzdrowienia.
 
 
 

Inaczej

 
Niesamowite uczucie – wyjść na ulicę i nie bać się.
 
Dostrzegać, że w złotej godzinie nawet blokowisko może być piękne.
 
Zachwycać się starymi murami, łąkami nad rzeką, penetrować leśne drogi.
 
Pracować, wykorzystując dane od Boga talenty.
 

(fot. Renata Czerwińska)
 
W kilkanaście lat po tym wydarzeniu wyjechać z grupą kompletnie nieznanych sobie osób na plener fotograficzny.
 
Wracam znad jeziora, zostawiam aparat i znów biegnę – tym razem na poranną Mszę świętą.
 
Nie jestem pomyłką. Nieudaną wersją.
 
Jestem córką Króla.
 
 
 

Zadania dla Ciebie:

 
Czasy kryzysu mają to do siebie, że zaczynamy nie dość, że bać się o przyszłość, to jeszcze obwiniać samych siebie.
 
Dobrze wtedy zobiektywizować całą sprawę u tronu Króla.
 
 
1) Rozważaj Słowo Boże, np. fragment o burzy na jeziorze (Łk 8, 22-25).
 
2) Idź na adorację Najświętszego Sakramentu i proś o rozwiązania. Jeśli nie przyjdą od razu, to na pewno pojawią się w czasie.
 
3) W przypadku natłoku dręczących myśli idź na długi spacer z różańcem (palce wystarczą).
 
4) Jeśli włożyłaś w jakąś sprawę sporo energii, a coś nie wyszło – trudno. Ponoć nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
 
5) Szukaj ludzi, którzy będą cię wspierać. Nie wchodź w rozmowy, które ściągają cię w dół.
 
6) Czytaj artykuły z naszego portalu i nabieraj dobrej nadziei 🙂

 
 
 

Autor: Renata Czerwińska

Pisanie szło jej jak burza, literami ozdabiała wszystkie przestrzenie, niekoniecznie do tego przeznaczone. Za to drugie, trzecie albo i czwarte podejścia zaliczała m.in. do pływania, jazdy na rowerze i fotografii. Nauki grania na gitarze na razie nie ma gdzie wcisnąć.
 
Zapraszam na https://renataczerwinska.pl/
 
 
 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *