Pokochać prowincję (drugie podejście do miasteczka rodzinnego)

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Pokochać prowincję (drugie podejście do miasteczka rodzinnego)

24 sierpnia 2021 Małżeństwo i rodzina 0


Różne życia koleje sprawiają, że ludzie wyjeżdżają z rodzinnej miejscowości. Studia, praca, miłość…
 
W moim przypadku 18 lat temu nie było żalu, bo opuszczałam w końcu wiejącą nudą, bez możliwości rozwoju dziurę.
 
W tamtym czasie nie było dla mnie mowy o dawaniu jakiejkolwiek szansy. Przez wszystkie lata poza moim miejscem urodzenia myślałam, że tamta decyzja jest nieodwołalna. Nie wrócę, bo i po co?
 
Do czego?
 
 

Tylko krowy nie zmieniają poglądów

Na początku września minie rok od czasu mojego powrotu do rodzinnego miasteczka.
 
Wróciłam nie sama – razem z mężem i dziećmi.
 
Kupiliśmy tu mieszkanie, bo akurat stare miało za mało powierzchni życiowej.
 
Ponowne odkrywanie moich stron to dla mnie podwójna frajda. Robię to dla siebie i dla moich najbliższych.
 
Jestem tubylcem, a więc przewodnikiem. Ze mną moi bliscy nie zginą w nowym miejscu. Poznają nazwy lokalnych miejsc i sklepów, jakich używają mieszkańcy. Dzięki mnie wiedzą, kiedy i gdzie warto iść.
 
Okolica sprzyja wycieczkom rowerowym i pieszym.
 
Dzieci szybko w nowym miejscu się zaaklimatyzowały. Mają kolegów i bardzo im się tutaj podoba. Ta zmiana wyszła im na dobre. A najmłodsza córka miała szansę chodzić przez ostatni rok przed szkołą do tej samej placówki u sióstr zakonnych, co ja, gdy byłam dzieckiem.
 
Z wielu spraw, jakie zadecydowały o powrocie, ważną było też to, że będziemy blisko mojej rodziny – mamy i taty, wujków, cioć i kuzynów.
 
Gdybym miała wymieniać dlaczego jeszcze wróciliśmy, lista okazałaby się długa. Podsumuję to tak: decyzja ściśle wiązała się z naszymi priorytetami życiowymi.
 
 

Tutaj jestem

Przez ostatnie miesiące wzrusza mnie piosenka Grzegorza Turnaua „Tutaj jestem”. Nie dlatego, że ja zrobiłam zupełnie inaczej niż w piosence. Dlatego, że wróciłam.
 
Pomyślałam, że mój wyjazd to był potrzebny etap.
 
Czas życia w innym miejscu był ważny. Zyskałam dzięki temu bardzo wiele.
 
Nie zdobyłam ani sławy, ani pieniędzy. Nabyłam za to potrzebne mi umiejętności i doświadczenie życiowe. Poznałam wielu wartościowych ludzi.
 
Nie żałuję wyjazdu. Już wiem, że to był tylko kawałek mojej drogi.
 
A cel by inny. Miałam wrócić.
 

 
 

Jakie dziś jest moje rodzinne miasto?

Przez te kilkanaście lat pozmieniało się tu u nas. Są popularne sklepy oraz inne mniejsze, gdzie kupię wszystko potrzebne do życia. Zbudowali kościół, który jest niemalże po sąsiedzku.
 
W małym mieście wszędzie jest blisko – to bardzo doceniam. Gdziekolwiek się nie udam, tam zajdę na nogach.
 
Może nie ma ogromnych galerii, multipleksów kinowych, teatrów… ale zawsze można pojechać na wycieczkę.
 
Pracy jak nie było kiedyś, teraz nie ma tutaj wiele więcej. Otworzyli nowe firmy, ale jeszcze z niewielu branż.
 
Pociąg podmiejski za to przyspieszył. Do dużego miasta dojadę w 17 do 25 minut.
 
Nowe czasy dają możliwość pracy zdalnej.
 
Sądząc po nieznajomych twarzach, jakie tu widzę, napłynęło wielu ludzi, którym tutaj się podoba. Tak jak ja ocenili, że jest więcej zalet niż wad mieszkania w małym mieście.
 
Mimo że mieszkający tutaj moi znajomi, którzy zostali, mój powrót komentują „my myślimy raczej się stąd wyrwać”, ja jednego jestem dziś pewna:
 
mojej prowincji nie zamierzam już opuszczać na dłużej.
 
 
Może lepiej by było, kto by to ocenił
Gdybyś rzucił to wszystko, miejsce bycia zmienił
Mogłeś jechać, wyjechać i stąd się oddalić
Ale jednak zostałeś z tymi co zostali
Z tymi co zostali.
 
 

CHECKLISTA:

1) Czy myślisz o tym, jakby to było, gdybyś został w mieście rodzinnym?
2) Czy jest ktoś lub coś, co sprawia, że myślisz o powrocie?
3) Czy rozważasz to, że kiedyś powrócisz do Twoich rodzinnych stron?
 
 
 

Autor: Małgorzata Rajchel

Żona, matka trójki dzieci, chrześcijanka, początkujący copywriter.
Zapraszam na www.rajchel.net
 
 
 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *