Klasztorne recepty Jednookiej Ksieni

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Klasztorne recepty Jednookiej Ksieni

16 listopada 2021 Duchowość Wiara 0
Matka Mortęska



Nad Chełmnem leniwie wstawało grudniowe słońce, gdy tuż obok ratusza przemknął skrzypiący wóz. Nie było w tym nic dziwnego – w dzień targowy, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, już od rana po chełmińskim rynku krążyły wozy i kolaski naładowane towarami mogącymi zachwycić każdą zapobiegliwą gospodynię. Wóz jednak się nie zatrzymał, a poturkotał dalej, omijając farę. Tomasz zajechał na klasztorny dziedziniec, rozejrzał się dookoła, czy nikt go nie widzi, po czym zamknął mosiężną bramę i podszedł do wozu.

– Jesteśmy na miejscu.

Spośród worków, pakuł i starych mebli wyłoniła się młoda kobieta, może dwudziestoparoletnia. Chustka, którą pożyczyła od Tomaszowej żony, zjechała jej na oko, jednak od lat go nie używała. Strzepała siano z głowy, rozejrzała się wokoło, a zobaczywszy rude mury klasztoru, westchnęła:

– Jaka ja jestem szczęśliwa!


Nikogo nie ma w domu

Tak mogłaby się zaczynać historia o Magdalenie Mortęskiej, kuzynce Stanisława Kostki. Dzisiejsza Sługa Boża jest specjalistką od podejść drugich, trzecich, a nawet dziesiątych. Jej duchowy przyjaciel, abp Edmund Piszcz, mawia, że „Dla Magdaleny kryzys nie był znakiem klęski, ale wezwaniem do podjęcia decyzji”.

To nic, że klasztorne „dachy przeciekały, mury groziły zawaleniem, a w krużganku hukały sowy”, a w dodatku w zakonie nie było ani jednej benedyktynki. Lepsze już to niż areszt domowy, zakaz czytania i pisania oraz wyjazdy na Mszę świętą pod ścisłym nadzorem.

Jej ojciec, podkomorzy Melchior Mortęski, nie zgadzał się, aby jedna z jego córek wstąpiła do klasztoru. Miał w tym trochę racji, ponieważ w XVI wieku zakony przeżywały poważny kryzys. Z drugiej strony, Magdalena czuła powołanie i nie zamierzała z niego rezygnować. Ufała, że „wypełni swoje powołanie dzięki Panu i Zbawicielowi, którego poślubiła”.

Zakaz czytania i pisania łatwo dało się obejść – lubiana przez służbę (zresztą oko wybiła sobie podczas pomocy w kuchni), szybko znajduje sprzymierzeńców. Pisarz dworski odsłania przed nią tajniki wiedzy piśmienniczej, a któregoś dnia przywozi z targu prawdziwy skarb: zbiór kazań o. Jakuba Wujka! Oczywiście podkomorzy się o tym nie dowiaduje. Zresztą z czasem ojciec podsuwa Magdalenie propozycję: kupiłby jej kamienicę w Toruniu, gdzie mogłaby mieszkać ze służącymi i oddawać się życiu pobożnemu. Gdzie dokładnie? Trudno powiedzieć, bo prawie całe miasto było protestanckie. Może ewentualnie u dominikanów.

Magdalena jednak upiera się przy swoim – albo Chełmno, albo nic. Ponieważ oporu taty nie udaje się jej przełamać, któregoś razu pod pretekstem wyjazdu na rekolekcje adwentowe wraz z dwiema towarzyszkami ucieka z domu.

W dawnym klasztorze benedyktyńskim zastaje dwie tercjarki franciszkańskie i jedną klaryskę. Reguł życia – brak (dlatego też żadna nowicjuszka nie zostaje dłużej niż na parę miesięcy). Ale jest proroctwo: wiele lat wcześniej pewna świątobliwa benedyktynka zapowiada, że choć klasztor w Chełmnie opustoszeje, to Pan go podźwignie, posługując się trzema zakonami.

A On jest wierny swoim obietnicom.

Wiosna Kościoła

Trzy staruszki na widok młodej, pełnej zapału nowicjuszki (która nad swoim cholerycznym charakterem będzie pracować całe życie) szybko ogłaszają ją przeoryszą. Jak jednak naśladować św. Benedykta, nie mając od kogo się dowiedzieć, jak wygląda życie zakonne? Magdalena potrafi czytać, pozostałe siostry – nie, znają co najwyżej kilka modlitw po łacinie, i to ze słuchu. Próbują wieść życie zakonne na podstawie tego, co słyszały o świętych. Po licznych postach, czuwaniach nocnych i biczowaniach, siostry dorabiają się tyfusu. Wtedy do akcji wkracza wuj Magdaleny, bp Piotr Kostka: nakazuje siostrom spać normalnie, a nie dwie, trzy godziny, jeść i porządnie się ubierać (w XVI wieku nastąpił gwałtowny spadek temperatur). Jego siostrzenica jako przeorysza ma ustalić reguły życia zakonnego.

Na szczęście, na klasztornym strychu, udaje jej się znaleźć nadgryzioną zębem czasu regułę życia o. Benedykta. Problem polegał na tym, że święty żył w VI wieku i jakkolwiek jego rady duchowe – dbanie o więź z Bogiem i braćmi – nie uległy przedawnieniu, to inne rzeczy trzeba było dostosować do współczesności. A czasy były zupełnie inne. Niecałe 20 lat wcześniej zakończył obrady Sobór Trydencki, usiłując wlać nowe życie m.in. w upadłe klasztory i podtrzymać katolików, wahających się wobec naporu protestantyzmu. Magdalena musi wziąć pod uwagę jego zalecenia. Ale praktyczność to jedna z wielu zalet podkomorzanki Mortęskiej.

Co na przykład zrobić, skoro sobór zaostrzył klauzurę, a benedyktynki utrzymywały się z prowadzenia ogrodów i szkół klasztornych dla dziewcząt? Trzeba było dokładnie objaśnić takie wyjątki, bo z edukacji dziewcząt Jednooka Ksieni nie zamierzała rezygnować. Sama nie miała szans na naukę, więc prowadząc innych, stawiała zarówno na kontemplację, jak i na formację intelektualną. Młode szlachcianki za drobną opłatą uczone były czytania, pisania, liczenia, haftowania, gotowania, a nawet jedzenia widelcem, co w owych czasach było nowością. Od sióstr wychodziły perfekcyjne i pobożne panie domu. Z kolei siostry zakonne powinny mieć w każdym domu obszerną bibliotekę zwaną kownatką i skrzętnie z niej korzystać.

Pomysły Magdaleny dotyczące życia zakonnego podchwyciły inne klasztory benedyktyńskie. Magdalena za swojego życia założyła 8 domów, ale reformę chełmińską przyjęły łącznie 22 z wszystkich 24 istniejących. Co więcej, zafascynowana duchowością św. Ignacego z Loyoli, do protestanckiego Torunia ściągnęła ojców jezuitów (ich ślady znajdziemy w katedrze – na miejscu dzisiejszego kościoła oo. jezuitów, który powstał dużo później, stały wówczas kamienice), a w Poznaniu założyła seminarium duchowne, kształtujące kapelanów zakonnych.

Nocne strachy

Jak to się stało, że o Matce Mortęskiej, zwanej polską Teresą z Avila, zapomniano na całe długie lata? Cóż, dzieje naszego kraju są fascynujące, ale i burzliwe. Wystarczy tylko wspomnieć potop szwedzki, zabory czy przeprowadzoną przez Prusaków w 1817 r. kasatę zakonów kontemplacyjnych. Po pewnym czasie nikt już nie pamiętał nie tylko żywota gorliwej benedyktynki, ale nawet tego, gdzie ją pochowano.

Do chełmińskiego konwentu w miejsce „społecznych darmozjadów” władze pruskie wprowadziły siostry szarytki, które zajmowały się chorymi i ubogimi (modlitwą też, ale najwidoczniej o tym Prusacy zapomnieli). W 1881 r. siostrze Michalinie Żemałkowskiej przyśniła się siostra ze starego, wiszącego w chórze, obrazu. Zachęcała ją, aby zajrzała do krypty poza murami kościoła.

Cóż to był za obraz! Św. Teresa z Avila była raz portretowana przez o. Jana od Nędzy i kiedy zobaczyła jego „dzieło”, wykrzyknęła: „Ojcze Janie, niech ci Bóg wybaczy! Aleś mnie szpetną uczynił!”. Najwidoczniej matka Magdalena też trafiła na swojego o. Jana. A że na starość charakter jej bardzo złagodniał, więc – mimo porażającego efektu – ugryzła się w język.

W każdym razie, ponieważ sen się powtarzał, siostra Michalina zaalarmowała przełożoną. Kiedy wraz z kapelanem udali się we wskazane miejsce, okazało się, że znaleźli miejsce pochówku nie kogo innego, tylko samej matki Mortęskiej.

Musiało jednak minąć jeszcze sto lat, żeby proces beatyfikacyjny matki Magdaleny ruszył po raz drugi. W 2015 r. zainicjował go toruński bp Andrzej Suski. W internecie zaczął krążyć obraz przedstawiający młodą Magdalenę, jednak, jak się okazało, sportretowano… ksienię sandomierską! 

Niedawno zakończył się etap diecezjalny procesu. Akta sprawy liczyły 7000 stron, a przy okazji wierni mogli zobaczyć nowy portret Sługi Bożej. A w ogrodzie u chełmińskich szarytek można było nawiedzić kryptę matki Magdaleny i porozmawiać z Jednooką Ksienią.

ZADANIA OD MATKI MAGDALENY:

Matka Mortęska, żyjąca 500 lat temu, ma dla nas całkiem sporo dobrych inspiracji:

– po pierwsze: ufaj w Boże obietnice. Jeśli słuchasz Jego głosu, a na drodze twojego powołania pojawiają się przeszkody – nie daj sobie zabrać wiary. Wobec myśli, które odciągają cię od dobra, wpędzają w rozpacz czy beznadzieję, stosuj ignacjańską zasadę agere contra, czyli działanie przeciwko strapieniu.

– po drugie: szukaj wspólnoty, środowiska, które będzie cię rozumieć i wspierać. Magdalena zawsze znajdowała sprzymierzeńców – czy to służbę, czy to współsiostry, czy ojców jezuitów. A jeśli w twojej miejscowości nie ma potrzebnej ci grupy, zastanów się, czy możesz założyć ją sam. Może będzie to grupa w internecie, jak nasza kursowa, w której oprócz dzielenia się wiedzą, modlimy się za siebie nawzajem?

– po trzecie: rozeznawaj. Magdalena uczy się w praktyce, jak ma wyglądać życie zakonne. Wybiera, co jest ważne, a co zupełnie nieistotne. Siostry mają sobie na noc porządnie napalić w piecu, „żeby wam pierzyna do gęby nie przymarzała”. A że malarz pacykarz namalował jej portret tak, że można dzieci straszyć – trudno. Po 500 latach dało się go poprawić. To także zadanie dla ciebie: aby oddzielić to, co ważne i pilne od tego, co można odłożyć. I pamiętaj o odpoczynku!

– po czwarte: działaj. Refleksję trzeba w końcu przełożyć na czyn, a pomysły – wypróbować. Magdalena jest mniszką, więc rozwija swoje powołanie poprzez modlitwę, dobrą lekturę, sama pisze rozważania, np. Męki Pańskiej (to zresztą nabożeństwo gorąco przeżywa), jest kontemplatyczką. Szuka reguły życia i wybiera to, co będzie ją budować. Jeśli twoje zadanie na teraz to np. nauczenie się tajników florystyki czy dziergania swetrów – zrób to. Nawet jeśli po jakimś czasie trzeba będzie wybrać inną drogę i zadania, pamiętaj, że kryzys nie jest znakiem klęski!



Autor: Renata Czerwińska



W artykule zacytowano niewielkie fragmenty homilii abp. Piszcza: https://www.benedyktynkiopactwo.pl/aktualnosci/wydarzenia/76369/tekst-homilii-o-sluzebnicy-bozej-magdalenie-morteskiej-osb

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *