Ile razy kasujesz tekst, zanim pozwolisz mu powstać?

DrugiePodejscie.pl | Portal dający nadzieję

Ile razy kasujesz tekst, zanim pozwolisz mu powstać?

13 sierpnia 2021 Copywriting Storytelling 1


Dziesięć liter.
 
Backspace.
 
Czternaście liter.
 
Backspace.
 
Osiem kolejnych.
 
Backspace.
 
 
 
Znów próba…
 
Znów backspace.
 
I tak od kilkunastu minut.
 
 
 
Czas leci.
 
Presja rośnie.
 
Palec leży na klawiszu, a oczy patrzą, jak łatwo jest wymazać słowa.
 
Nie oprą się krótkiej pionowej kresce.
 
Nie będą z nią walczyć.
 
Jedno za drugim znikają pod naporem czegoś tak cienkiego.
 
 
 
To nawet zabawne.
 
Patrzeć jak łatwo wymazać to, co się napisało.
 
A nawet to, co się jeszcze nie do końca napisało.
 
Te zaczątki zdań.
 
Drobne sylaby.
 
Pojedyncze litery.
 
Kropki.
 
Przecinki.
 
 
 
Zupełnie tak, jakby wrzucać do dołków nasiona i wygrzebywać, zanim przykryje je ziemia.
 
Żeby tylko nie wyrosły.
 
 
 
Tak łatwo jest kruszyć słowa, zanim pozwoli się innym oczom je zobaczyć.
 
Kasować, gdy tylko palce próbują je objawić.
 
Topić w bieli, żeby nie popłynęły w świat.
 
 
 
Bo za słabe.
 
Bo trochę głupie.
 
Bo mogłyby być lepsze.
 
Bo jakoś tak trochę wstyd.
 
Bo nie do końca pasują.
 
Bo nie są wymarzone.
 
Bo się komuś nie spodobają.
 
Bo za naiwne.
 
Za szczere.
 
Bo zbyt odsłonięte.
 
Bo zbyt wieloznaczne.
 
Bo niedoskonałe.
 
 
 
Bo…
 
bo…
 
bo…
 
 
 
 
BA…
 
BACKSPACE.
 
Wciskam więc backspace.
 
Tak na wszelki wypadek.
 
 
 
Jest bezpieczny.
 
Łatwy w użyciu.
 
Wybielacz doskonały.
 
 
 
I tak powstaje…
 
NIC.
 
Wielkie NIC,
 
pisane kilkadziesiąt minut.
 
Złożone z myśli, które zdążyły powstać,
 
ale nie miały szansy się urodzić.
 
Które poskładały się wystarczająco dobrze,
 
by stać się widzialne.
 
Które były wystarczająco jasne,
 
by zostać zrozumiane.
 
 
 
Które…
 
Były.
 
Mogły.
 
Miały szansę.
 
 
 
Ale im tę szansę odebrałam.
 
Na wszelki wypadek.
 
 
 
Bo trochę się bałam.
 
Bo trochę wstydziłam.
 
Bo trochę w nie nie wierzyłam.
 
Bo uznałam, że albo perfekcyjnie, albo…wcale.
 
W oczekiwaniu na doskonałość wybrałam biel.
 
 
 
A gdyby tak…
 
dać im szansę?
 
Zmienić podejście?
 
Zapomnieć na chwilę, że backspace istnieje?
 
 
 
Dziesięć liter.
 
Czternaście liter.
 
Osiem kolejnych.
 
Następna próba.
 
I tak mija kilkanaście minut.
 
Czas leci.
 
Presja znika.
 
Palce suną po klawiszach, a oczy patrzą, jak łatwo jest napisać słowa.
 
Nie grozi im krótka pionowa kreska.
 
Nie muszą z nią walczyć.
 
Jedno za drugim pojawiają się i nie ugną pod naporem czegoś tak cienkiego.
 
 
 
To fascynujące.
 
Patrzeć jak łatwo ocalić to, co się napisało.
 
A nawet to, co się jeszcze nie do końca napisało.
 
Te zaczątki zdań.
 
Drobne sylaby.
 
Pojedyncze litery.
 
Kropki.
 
Przecinki.
 
Zupełnie tak, jakby wrzucać do dołków nasiona i z troską przykrywać je ziemią.
 
Żeby tylko wyrosły.
 
 
 
Tak prosto jest zapisać słowa, żeby pozwolić innym oczom je zobaczyć.
 
Chronić, gdy tylko palce próbują je kasować.
 
Wydobyć z bieli, by popłynęły w świat.
 
Choć może słabe.
 
Choć trochę głupie.
 
Choć mogłyby być lepsze.
 
Choć może trochę wstyd.
 
Choć nie do końca pasują
 
Choć nie są wymarzone.
 
Choć mogą się komuś nie spodobać.
 
Choć zbyt naiwne.
 
Za szczere.
 
Zbyt odsłonięte.
 
Zbyt wieloznaczne.
 
Niedoskonałe.
 
Bo…
 
bo…
 
bo…
 
 
 
Bo gdy przestanę wciskać BACKSPACE
 
(tak na wszelki wypadek),
 
gdy zapomnę, jaki jest bezpieczny
 
i łatwy w użyciu,
 
gdy przestanę o nim myśleć, jak o wybielaczu doskonałym,
 
może powstać…
 
COŚ.
 
 
 
Moje COŚ,
 
pisane kilkadziesiąt minut.
 
Złożone z myśli, które zdążyły powstać,
 
i które miały szansę się urodzić.
 
Które poskładały się wystarczająco dobrze,
 
by stać się widzialne.
 
Które były wystarczająco jasne,
 
by zostać zrozumiane.
 
Które…
 
Były.
 
Są.
 
Mogą.
 
Mają szansę.
 
 
 
I to ja im tę szansę dałam.
 
Choć trochę się bałam.
 
Choć trochę wstydziłam.
 
Choć trochę w nie nie wierzyłam.
 

Bo uznałam, że lepiej nieperfekcyjnie, niż…wcale.
 
I zamiast czekać na doskonałość, zapisałam biel.
 
 
 

Zadanie dla Ciebie:

 

Zrób mały rachunek sumienia:
 
– ile razy kasujesz tekst, zanim pozwolisz mu powstać?
 
– Ile razy rezygnujesz w obawie, że coś jest słabe, głupie, naiwne, nieudane?
 
– ile razy wolisz wcisnąć backspace, zamiast dać szansę słowom, nawet niedoskonałym?
 
 
 

Mikroćwiczenia:

 
Zapomnij na chwilę, że backspace istnieje.
 
Zamknij oczy i zacznij pisać.
 
Napisz 5 słów, które przyjdą Ci do głowy.
 
Pierwszych z brzegu
 
 
 
A teraz pięć kolejnych
 
Widzisz? Masz już 10 🙂
 
Nie oceniaj ich.
 

To Twoja rozgrzewka.
 
 
 
A teraz zapisz zdanie.
 
Dowolne.
 
Popatrz na nie.
 
A teraz dopisz do niego kolejne.
 
A potem jeszcze jedno.
 
Widzisz, jak jedno łączy się drugim?
 
 
 
Czasem najtrudniej jest zacząć.
 
Backspace wciskany od pierwszego zdania, sprawia że ciągle zaczynasz od początku.
 
Po co?

 
 
 

Autor: Klaudia Derebecka

Kiedyś pisała to, co jej kazali. Dziś pisze to, co chce. Najczęściej o kulturze. Śpiewa w parkach. Robi dżemy.
 
Zapraszam na Sisandkids.pl
 
 
 

 

Jedna odpowiedź

  1. lems pisze:

    Tekst zawsze można odłożyć do swoich „ad acta”.
    Ciekawe czy mi się uda następnym razem? Czy też backspace znowu zwycięży?;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *