„Jeśli mnie ocalisz, będę Ci służył do końca moich dni”
Determinacja i przebaczenie.
Dwa ważne słowa.
Pierwsze podejście
Znasz je tak dobrze.
Odmieniane przez wszystkie przypadki.
Takie powszednie.
Użyte przez ciebie już tyle razy, że stały się jak stare podkoszulki.
Rozciągnięte tak, że straciły swój pierwotny kształt.
Sprane do granic możliwości, nie pamiętasz już, jaki naprawdę miały kiedyś kolor.
Drugie podejście
Zróbmy inaczej.
Ożywmy te słowa na nowo.
Zwróćmy im ich właściwy kolor i kształt.
Dodajmy do nich historię.
Musi być niezwykła. Taka, która nadaje się na książkę lub film.
A przecież najbardziej niezwykłe historie to te, które pisze życie.
Luis Zamperini
Chłopak skazany na porażkę.
Szybko poznaje smak papierosów i alkoholu.
Drobne kradzieże, bójki.
Nic dobrego z niego nie będzie, wie o tym całe kalifornijskie miasteczko Torrance.
Z tej równi pochyłej ściąga go brat. Namawia Luisa do biegania.
Dla Zamperiniego zaczyna się nowy rozdział w życiu.
Jest tak zdeterminowany w swoich treningach, że ostatecznie zdobywa kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku.
Ma wtedy tylko 19 lat i startuje w biegu na 5000 metrów.
„Dałem z siebie wszystko”
Czy wygrywa wyścig?
Wręcz przeciwnie.
Czy chociaż staje na podium? Nie.
Jednak to właśnie jego zapamięta 100-tysięczna publiczność na stadionie.
Wyścig idzie mu źle, biegnie jako jeden z ostatnich.
Ale na ostatnim okrążeniu dzieje się z nim coś niezwykłego.
Zmusza swoje ciało do nadludzkiego wysiłku, przyśpiesza wchodząc w niesamowite wręcz tempo, mija kolejnych zawodników.
Tłum szaleje. Luis kończy bieg na ósmym miejscu. Ale za to ustanawia nowy rekord.
W tamtym czasie przebiegnięcie ostatniego okrążenia w biegu na 5000 metrów w czasie poniżej 1 minuty było nie lada wyczynem.
Na poprzednich igrzyskach zwycięzca biegu na tym samym dystansie pokonał ostatnie okrążenie w 69,2 sekundy.
Zamperiniemu zajmuje to 56 sekund.
Po wyścigu Joseph Goebbels zaprowadza Luisa do prywatnej loży Hitlera.
Wódz chce go poznać, podaje mu rękę i rzuca kilka słów po niemiecku.
Goebbels tłumaczy: „A, to ty jesteś tym chłopcem z szybkim finiszem.”
Luis ma wszelkie szanse, by na następnych igrzyskach sięgnąć po złoto.
Ale czeka go inny wyścig.
Wyścig o życie.
Kolejnych igrzysk nie będzie, świat zmierza ku wojnie.
„Tam gdzie jest życie, jest nadzieja”
W 1941 roku Zamperini wstępuje do Amerykańskich Sił Powietrznych.
W 1943 roku on i jego załoga biorą udział w akcji ratunkowej zaginionego samolotu.
Podczas misji ich samolot ulega awarii i spada do Pacyfiku.
Maszyna pogrąża się w morzu, wraz z nią tonie oplątany kablami Zamperini.
Nie potrafi się wydostać.
W głowie ma jedną myśl: „Tak wygląda śmierć”. Mdleje.
Gdy w niewytłumaczalny sposób wraca mu świadomość, nie ma już pętających jego ciało kabli.
Widzi światło i wypływa na powierzchnię.
Oprócz Zamperiniego katastrofę przeżywa tylko 2 z 11 ludzi na pokładzie.
Rozpoczyna się ich tragiczna odyseja.
Następne 47 dni spędzą na małej tratwie. Po 33 dniach umrze jeden z kolegów Luisa.
Przemierzą 3000 kilometrów w palącym słońcu.
Do picia będą mieć tylko deszczówkę, ich pożywieniem stanie się surowe mięso albatrosów.
Wokół tratwy czaić się będą rekiny, ostrzela ich także japoński samolot.
Pewnego dnia Luis, prawie umierając z pragnienia, spojrzy w niebo i wypowie obietnicę:
Jeśli mnie ocalisz, będę Ci służył do końca moich dni.
„Wytrwać jest czymś ważnym dla wszystkich. Nie poddawaj się, nie rezygnuj. Zawsze jest odpowiedź na wszystko”
Z oceanu wyławiają ich Japończycy, z którymi Ameryka jest w stanie wojny.
Obozy jenieckie, do których trafi Zamperini, to kwintesencja wszelkich koszmarów.
Strach, ból i widmo śmierci są tam na porządku dziennym.
Ale prawdziwy horror zgotuje mu jeden z japońskich strażników, Mutsuhiro Watanabe, zwany Ptakiem.
Ten psychopatyczny oprawca, uznany później za zbrodniarza wojennego, największą radość znajduje w biciu i torturowaniu Luisa.
Jego celem jest złamanie olimpijczyka.
Niezwykła wola przetrwania Zamperiniego działa na niego, jak płachta na byka.
Wymyśla dla niego różne sadystyczne rozrywki.
Pewnego dnia każe mu trzymać nad głową ciężką, 2-metrową drewnianą belkę, Jeśli jeniec ją zrzuci, będzie ciężko pobity.
Zamperini wytrzymuje tak aż 37 minut.
To ostatnie dni wojny.
Ceną za jej koniec są dwa martwe miasta, Hiroszima i Nagasaki.
„Jeśli nienawidzisz kogoś, to jest jak bumerang, który chybia swój cel, wraca i uderza cię w głowę. Ten, kto nienawidzi jest tym, kto cierpi”
Luis wraca do domu.
Poślubia wymarzoną, cudowną kobietę.
Zostaje ojcem.
Teraz powinien pojawić się napis Happy End, ale go nie ma.
Jest za to trauma po latach niewoli.
Jest nabyta w obozie kontuzja, która nie pozwala wrócić do biegania.
Są powracające co noc sny, w których Luis spełnia marzenia o zemście i zabija Ptaka.
Zamperini znowu jest rozbitkiem.
Dryfuje po oceanie alkoholu, utrzymując się na powierzchni życia tylko dzięki tratwie zbudowanej z nienawiści do obozowego strażnika.
Jego małżeństwo już praktycznie nie istnieje.
Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy jego żona nawraca się na chrześcijaństwo.
Zabiera Luisa na spotkanie z pastorem Billy Grahamem.
Tam Zamperini przeżywa duchowy wstrząs.
Przypomina sobie o wyszeptanej spierzchniętymi z pragnienia wargami obietnicy.
Paląca jego duszę nienawiść – w nadnaturalny sposób odchodzi.
Tamtej nocy po swoim nawróceniu pierwszy raz nie ma koszmarów o Ptaku.
W końcu naprawdę staje się wolny.
Niedługo potem jedzie do Japonii, do więzienia, w którym przebywają wojenni zbrodniarze.
Nie ma tam jednak jego największego prześladowcy, który nigdy nie stanął przed sądem.
Luis podchodzi do znanych mu z obozowych lat strażników i obejmuje ich z uśmiechem.
Podobno kilku z nich zostaje później chrześcijanami.
Pisze list do Ptaka.
Padają w nim takie słowa:
Odpowiedź na list nigdy nie nadchodzi
Zamperini jeszcze raz odwiedza Japonię w 1998 roku. To czas olimpiady w Nagano.
Luis ma 81 lat i biegnie w sztafecie, niosąc olimpijski znicz.
Trasa przebiega w pobliżu jednego z obozów, w których olimpijczyk był kiedyś przetrzymywany. Luis spogląda na okolicę, która była dla niego piekłem na ziemi.
Teraz te wspomnienia już nie bolą.
Zamperini do końca swojego życia będzie głosił Słowo Boże.
Odchodzi do wieczności w 2014 roku, mając 97 lat.
Przed swoją śmiercią zdążył jeszcze przeczytać książkę „Niezłomny” opowiadającą o jego życiu oraz zapoznać się ze scenariuszem filmu, którego miał zostać bohaterem.
Istnieje wiele ważnych słów
Ale żadne z nich nie wybrzmi w pełni, jeśli nie stoi za nim właściwa historia.
To ona nadaje im sens.
Pozwala dotrzeć do ich żywego, pierwotnego sedna.
I jeśli nawet utraciłeś już wiarę w słowa, nawet te największe, nie musisz wymyślać nowych.
Wystarczy, że nauczysz się patrzeć na te dobrze ci znane – w inny sposób.
Zadanie dla Ciebie:
Wybierz ważne dla siebie słowo.
Dopisz do niego epicką historię na miarę Luisa Zamperiniego i odkryj jego znaczenie na nowo.
Teraz pewnie myślisz, że wcale nie znasz takich niesamowitych opowieści.
Mylisz się.
Jeśli tylko spojrzysz uważniej, zauważysz że świat wokół ciebie jest pełen wyjątkowych historii.
Przykładowe rozwiązania:
Samotność – to opowieść o Pani Basi spod czwórki. Mieszka sama. Rok temu pochowała męża. Ma 82 lata, nie potrafi już wstać z łóżka. Świat ma dla niej wielkość sypialnianego okna. Całymi dniami czeka na telefon od dzieci. Nikt nie dzwoni.
Miłość – to historia Tomka, Ewy i ich ciężko chorego syna Piotrka. Każdy ich dzień to walka o kolejne jutro. To nieustanna troska. Niekończące się czuwanie przy łóżku dziecka. To radość z tego, że jeszcze są razem.
Podziel się historią!
Znasz jakąś niesamowitą opowieść o ważnym słowie? Napisz o tym w komentarzu.
W tekście wykorzystano wypowiedzi Luisa Zamperiniego, zaś sam tekst został napisany na podstawie książki „Niezłomny” Laury Hillenbrand. Zdjęcia ilustrujące historię pochodzą z teledysku do piosenki promującej film „Niezłomny”.
Autor: Alicja Tchorz
Copywriter, obecnie pracuje nad książką swojego życia. Wierzy, że dobra historia czai się wszędzie. Nawet tuż za rogiem.
https://www.linkedin.com/in/alicja-tchorz/
4 komentarze
Doskonałe!
Dziękuję 🙂
Perfeito Alicja. Dziękuję za super interesującą lekturę <3
Bardzo mi miło, dziękuję 🙂